-Lydia! Szybciej, albo jadę bez ciebie! – wysoka blondynka, stojąca w
przedpokoju wykrzyczała do swojej o pięć minut starszej siostry.
Dziewczyna lekko zdenerwowana odkrzyknęła bliźniaczce coś w stylu „daj mi chwilę”
i ponownie schowała się pod ogromną stertą ubrań. W końcu wygrzebała to czego
szukała od kilku dobrych minut. Biały top ze zdjęciem lubianego przez
nastolatki aktora – Jamesa Hughes. Jednym zwinnym ruchem ściągnęła z siebie czarną koszulkę, a na jej miejsce założyła swoją zdobycz. Ostatni raz przejrzała się w
lustrze i z uśmiechem na ustach wyszła ze swojego pokoju i od razu napotkała wzrok swojej czerwonej ze złości
siostry.
- Złość piękności szkodzi – powiedziała drażniąc się z Monique.
Na twarzy bliźniaczki pojawił się grymas złości, który ulotnił się szybciej niż się pojawił. Nastolatki wyszły z domu i ruszyły w kierunku czerwonego volvo.
Lydia od niedawna zaczęła interesować się finansami swojej rodziny, dzięki temu ojciec zaproponował jej rozpoczęcie przyśpieszonego kursu
zarządzania rodzinnymi interesami. Jeremy Hall, dobrze sytuowany mężczyzna,
ojciec bliźniaczek był posiadaczem wielu firm, które biły na głowę wszystkie
inne działające w stanie, a nawet kraju. Największego zysku dorobili się
inwestując w odświeżacze powietrza montowane przed centrami handlowymi. W ten sposób alergicy nie musieli obawiać się jakiegokolwiek
nieprzewidzianego pobytu w szpitalu. Vatron całkowicie zostało odcięte od
żywych roślin.
Lydia usiadła na siedzeniu pasażera i rzuciła swoją torebkę na tylne siedzenie
właśnie wtedy, gdy Monique odpalała silnik. Podróż do centrum handlowego zajęła
im niespełna pięć minut. Wysiadła z auta i wciągnęła głęboko powietrze.
Było tak czyste jak na wsi. Kto by pomyślał, że dzisiejsza technologia pozwala
na tak dobre zagospodarowanie tym co matka natura wytwarza. Firma Jeremiego
zadbała o to, aby w Vatrons powstały strefy niezanieczyszczonego powietrza,
dzięki którym można było się poczuć jak na działce za miastem.
- Więc? Czego szukamy? – zapytała Monique.
- Myślałam nad jakimiś perfumami, w zasadzie nie ma sensu wykosztowywać się
na ten prezent – odpowiedziała starsza bliźniaczka.
Dziewczyna uśmiechnęła się do siostry i ruszyły w kierunku wejścia do
sklepu, gdzie miały znaleźć prezent dla jednej z korepetytorek
Lydii. Choć była dobrą uczennicą, ba najlepszą w szkole to i tak nie mogła
pozwolić sobie, a raczej jej matka nie mogła pozwolić na to, aby Lydia w
jakikolwiek sposób opuściła się w nauce. W środku zauważyły, że centrum było
wypełnione od znajomych twarzy. Połowa uczniów szkoły do której chodziły
bliźniaczki robiła tu zakupy. Dziewczyny szybko zaaklimatyzowały się w pomieszczeniu i zaczęły akcję
poszukiwania perfum.
Po kilku kwadransach dziewczyny usłyszały gwizdy zachwytu, nawet nie
musiały się odwracać gdyż wiedziały, że jakiś chłopak zainteresował się właśnie
nimi. Z uśmiechem na twarzy Monique podniosła głowę i ujrzała zabójczo
przystojnego chłopaka, miał krótkie blond włosy i niebieskie oczy. Ubrany w nienagannie wyprasowaną koszulę w kratkę z
zawiniętymi rękawami i czarne spodnie. Kokieteryjnie puściła do niego oczko, a
on jak zahipnotyzowany szedł w ich kierunku. Lekko szturchnęła siostrę, aby i
ona przyjrzała się okazowi, którego właśnie upolowała. Lydia na chwilę
przerwała wąchanie próbek i spojrzała na mężczyznę, który właśnie przeskakiwał
przez ławeczkę stojącą przed sklepem.
- Jest twój – pisnęła podekscytowana do bliźniaczki.
Dziewczyna niechętnie oderwała wzrok od chłopaka, aby puścić siostrze
oczko. Oznaczało to coś w stylu „dzięki”. Uradowana Monique zeszła im z drogi i
czym prędzej odsunęła się od wystawy zostawiając chłopaka na łaskę i niełaskę swojej
siostry. Za pomocą szybkiej wyliczanki zdecydowała, że wybierze jedną z perfum
nalanych w półokrągłą buteleczkę. Zapłaciła za pachnidło i zdecydowanym krokiem wyszła ze sklepu, aby w międzyczasie wstąpić na ciastko. Idąc w kierunku małej kawiarni zdała sobie sprawę, że bliźniaczka poradziła sobie z adoratorem szybciej niż zwykle.
- Nic nie mów – powiedziała do siostry, gdy mijała ją przed szklanym
drzwiami.
- Aż tak źle? – zapytała jej na przekór.
- Miałaś nic nie mówić! – stwierdziła kwaśno. – To jakiś pół mózgowiec,
zamiast zaprosić mnie na kawę czy coś w tym stylu, on po prostu uznał, że
możemy pogadać obok witryny odzieży na wagę – stwierdziła rozgoryczona.
- To w centrum handlowym można kupić używane ubrania? – Monique zapytała
sztucznie podekscytowana. Zaczęła rozglądać się. W wyniku tego zamiast upolować jakąś ekskluzywną bieliznę za 2
funty, oberwała kuksańca w bok. Monique krzyknęła zbyt głośno, bo kilka zaniepokojonych osób, kto śmiał
przerwać ich spokój. Uradowane i zagniewane na siebie w jednym wróciły do samochodu. Szczęśliwe postanowiły, że pojadą bezpośrednio do domu, aby mieć więcej czasu
na przygotowanie się do zaplanowanej imprezy.
W momencie gdy samochód wjechał na podjazd Lydia zostawiła siostrę na podwórzu, a sama weszła do domu. Od razu
zrzuciła z siebie kurtkę i krzyknęła coś w stylu
„Cześć”. Jak mogła się spodziewać, nikt jej nie odpowiedział, więc bez większego
namysłu udała się w kierunku wielkiej i przestronnej kuchni, urządzonej w
nowoczesny sposób. Na miejscu spotkała główną kucharkę, Joannę i poprosiła ją o
coś smacznego do zjedzenia. Kobieta z uśmiechem na ustach kończyła przygotowywać
coś co nazwała „Cordon Bleu”. Dziewczyna mogła się jedynie domyślić, że to coś
pochodzącego z kuchni hiszpańskiej. Powodem tego domysłu spowodowana fakt, że
ich kucharka była z pochodzenia hiszpanką. Nie tylko rodzaj przygotowanych prze
nią potraw ujawniał, że kobieta pochodzi z gorącego kraju. Wyglądem
przypominała niejedną aktorkę pochodzącą z zachodniej Europy. Joanna miała
brązowe włosy i ciemne oczy, które zawsze patrzyły życzliwie.
Dziewczyna postanowiła, że w miedzy czasie, zaloguje się na Facebook’a, aby
przejrzeć powiadomienia. Jak zwykle było ich całe mnóstwo, lecz udało jej się
wyłapać kilka ważniejszych informacji. Były chłopak dziewczyny, Scott, a obecny
przyjaciel, organizował imprezę. Od razu wykręciła numer do najlepszej
przyjaciółki Rosalie, w sprawie zbliżającej się imprezy. Niestety włączyła jej
się sekretarka, więc była na pewno bardzo zajęta, w innym wypadku odebrałaby.
Wróciła ponownie do powiadomień i odkryła, ze kilka mało lubianych osób, a w
zasadzie jej wrogów organizuje coś w stylu ogniska z okazji rozpoczęcia
sierpnia. Nastolatka wybuchła śmiechem, przy czym przykuła wzrok kucharki,
widząc ich opis. „Zapraszamy wszystkich fajnych ludzi, którzy lubią nieźle
zaszaleć i poznać nowych ludzi”. Jeśli można było uznać to za opis. Przesunęła
kciukiem po ekranie i spojrzała na liczbę osób, która weźmie udział w tym
wydarzeniu. Otworzyła usta, ze zdziwienia, widząc ponad jedną czwartą liczbę
uczniów swojej szkoły.
Sfrustrowana, odrzuciła zaproszenie i wylogowała się z portalu. Po
odłożeniu telefonu zobaczyła, że przede nią stoi talerz z jakimś dziwnym
kurczakiem i sałatką. Podczas jedzenia dziewczyna wyłapała smak pieczarek i
czosnku. Zjadła w błyskawicznym tempie potrawę. Po krótkiej chwili udała się schodami w stronę swojego pokoju. Gdy
dotarła do sypialni, odkryła, że wszystko jest już poukładane. Na meblach nie
było ani odrobiny kurzu, podłoga wygląda jakby była świeżo umyta. Łóżko
schludnie zaścielone, a poduszki leżały ułożone w kolejność od największej do
najmniejszej.
Lydia, choć była krytykowana na każdym kroku przez matkę, zawsze wiedziała, że
może polegać na kochającym ojcu. Nie traciła ani chwili i zawsze wykorzystywała
Jeremiego. Wystrój jej pokoju, jak i łazienki zmieniała raz na
kwartał. Od momentu kiedy dziewczyna zaczęła interesować się kulturą i
tradycjami Indii pokój przystroiła w bogato zdobione tkaniny, komody i kredensy
w ciepłych kolorach, krwistoczerwony, żółty, pomarańczowy. Łóżko było ozdobione czerwonymi wiszącymi chustami, a wokół leżały poduszki
sporych rozmiarów, służące jako siedzisko dla gości. W kącie pokoju stał
niewielki stolik z posążkami i pamiątkami kupionymi przez dziewczynę podczas
pobytu w stolicy Indii – New Delhi.
Usiadła przy żółtym biurku, na którym stał okropnie drogi laptop. Czekając, aż komputer się
włączy uderzała palcami o jeden z brulionów. Po chwili przed jej oczyma pojawił
się obraz przepięknego morza - wszystko włączone. Dziewczyna zabrała się za
przeglądanie skrzynki przepełnionej wiadomościami od operatora, sklepów,
rodziny i znajomych ze szkoły. Sortując zauważyła maila od najlepszej
przyjaciółki, Rosalie.
"Cześć, Właśnie przeglądałam FB widzę, że szykuje się impreza u Scotta. Wyrzuciłam
wszystkie ubrania i nie mam co na siebie włożyć. Musimy jeszcze dziś jechać na
zakupy. No i chyba najważniejsze, nie mam pomysłu na prezent. A Ty co chcesz mu
dać??? Dobrze Cię znam, więc pewnie będzie to coś odjazdowego. Ros."
Lydia bez wahania zaczęła odpisywać na wiadomość najlepszej przyjaciółki.
"Hej, Jeśli chodzi o zakupy, to świetny pomysł. Pewnie bym coś znalazła, ale czemu
nie skorzystać z okazji i nie jechać na zakupy. Musimy się w końcu odprężyć. Co
do prezentu to mam już pewien pomysł, ale na razie nie chcę zapeszać. O której
wyjeżdżamy??? L."
Na odpowiedź nie czekała zbyt długo. Otrzymała wiadomość i bez zastanowienia
otworzyła ją.
"Jak chcesz. Będę na Ciebie czekać za dwadzieścia minut przed domem.
Szykuje się niezły wyjazd. Buziaki! Ros."
Lydia całą w skowronkach wyłączyła komputer i udała się w kierunku ogromnej
szafy. W niej znalazła świeżo wyprane beżowe spodnie, do tego założyła
jaskrawo-zielony top. Na bose stopy założyła kremowe szpilki i spojrzała na
wyświetlacz telefonu. Była równo trzynasta, w tej samej chwili jej brzuch wydał
głośny odgłos burczenia. Od razu po incydencie udała się w stronę kuchni.
Nastolatka od niedawna mocno traciła na wadzę, więc brzuch ciągle przypominał o
jedzeniu.
Na miejscu spotkała ojca, który jak co popołudnie czytał gazetę. Mężczyzna
wyglądem przypominał przeciętnego biznesmena. Krótko
ostrzyżone czarne włosy, na których połyskiwały ślady siwizny podkreślały bladą
twarz Jeremiego. Miał takie same oczy, jak bliźniaczki, to właśnie po nim
odziedziczyły tą lepszą część wyglądu. Ubrany był w swój wyjściowy czarny
garnitur i elegancką muszkę. Dziewczyna dała mu przelotnego buziaka w policzek
i tanecznym krokiem podeszła do lodówki. Ze środka wyciągnęła
jedynie truskawkowy jogurt.
- Gdzieś się wybierasz? – zapytał troskliwie, lecz z uśmiechem na ustach.
- Powinnam o to samo zapytać ciebie – powiedziała puszczając oczko do ojca.
- Postanowiłyśmy z Rosalie, że pojedziemy na zakupy –
odpowiedziała, zanurzając małą łyżeczkę w plastikowym kubeczku.
- Niecałą godzinę temu wróciłam z centrum, a teraz jedziesz tam znowu? Nie nadążam sam za sobą, więc tym bardziej nie nadążę za tobą. Bawcie się dobrze!
Lydia usiadzła na jednym z krzeseł stojącym obok drewnianego stołu i zaczęła jeść przysmak, gdzieniegdzie udało jej się znaleźć kawałek truskawki, choć na kubku było jasno napisane, że jogurt jest bez kawałków owoców. Rozzłościła się bardzo, lecz humor wrócił gdy usłyszała klakson samochodu. Rosalie czekała na nią na podjeździe. Dziewczyna odstawiła nieskończony posiłek na blat szafek i wyszła pospiesznie z kuchni.
Lydia usiadzła na jednym z krzeseł stojącym obok drewnianego stołu i zaczęła jeść przysmak, gdzieniegdzie udało jej się znaleźć kawałek truskawki, choć na kubku było jasno napisane, że jogurt jest bez kawałków owoców. Rozzłościła się bardzo, lecz humor wrócił gdy usłyszała klakson samochodu. Rosalie czekała na nią na podjeździe. Dziewczyna odstawiła nieskończony posiłek na blat szafek i wyszła pospiesznie z kuchni.
W przedpokoju założyła pasującą do swojego stroju czarną marynarkę i wyszła
na werandę. Przyjaciółka szła już w jej kierunku. Nie czekając, aż dziewczyna do
niej podejdzie, Lydia ruszyła schodkami. Spotkały się w połowie trawnika, dały
sobie przelotnego buziaka w policzek. Nastolatka była w swoim żywiole. Po tym jak wsiadły do samochodu Rosalie włączyła radio i znalazła ich ulubiony
kawałek. Dziewczyny, jak na zawołanie, zaczęły śpiewać refren piosenki.
Jedynym wytchnieniem od nauki i ciągłego przymusu bycia najlepszą, były wakacje, imprezy i wypady z przyjaciółką na zakupy. Choć były już pełnoletnie, potrafiły bawić się jak małe dzieci. Piosenka się skończyła, a po niej zaczęła się jakaś sprośna muzyka, w której dało się usłyszeć jedynie kilka słów, nie wartych przytoczenia.
Jedynym wytchnieniem od nauki i ciągłego przymusu bycia najlepszą, były wakacje, imprezy i wypady z przyjaciółką na zakupy. Choć były już pełnoletnie, potrafiły bawić się jak małe dzieci. Piosenka się skończyła, a po niej zaczęła się jakaś sprośna muzyka, w której dało się usłyszeć jedynie kilka słów, nie wartych przytoczenia.
Po kilkunastu minutach, które minęły jak chwila były już na miejscu.
Rosalie zaparkowała samochód tuż przed samym wejściem do ogromnej galerii.
Dziewczyny wysiadły z samochodu i weszły do budynku. Od razu poczuły zapach
kwiatu jaśminu. Gdy mijały jedną z szklanych ścian sklepu, Rosalie pociągnęła
przyjaciółkę do środka, mówiąc, że znalazła cudowne buty.
Po dobrej godzinie siedziały w niewielkiej kawiarence, popijając ciepłą kawę. Szczęśliwe z zakupów, przeglądały kupione ubrania. Rosalie kupiła zielono-czarną rozkloszowaną sukienkę sięgającą do połowy ud. Do tego zamiast pleców naszyta była na niej koronka. Lydia natomiast zdecydowała, się na stuprocentowe przeciwieństwo. Kupiła czerwoną obcisłą sukienkę, do tego czerwone szpilki podkreślające jej długie nogi. Po zorientowaniu się, że była piętnasta szczęśliwe zapłaciły za napoje i wyszły z galerii. Rosalie nadal była podekscytowana prezentem, który kupiła dla Scotta. Zegarek z wszystkimi możliwymi opcjami, wykonany ze złota, dlatego też był bardzo ciężki. Drogę powrotną do domu pokonały jeszcze szybciej. Tym razem śpiewały każdą piosenkę, która leciała w radiu.
Po dobrej godzinie siedziały w niewielkiej kawiarence, popijając ciepłą kawę. Szczęśliwe z zakupów, przeglądały kupione ubrania. Rosalie kupiła zielono-czarną rozkloszowaną sukienkę sięgającą do połowy ud. Do tego zamiast pleców naszyta była na niej koronka. Lydia natomiast zdecydowała, się na stuprocentowe przeciwieństwo. Kupiła czerwoną obcisłą sukienkę, do tego czerwone szpilki podkreślające jej długie nogi. Po zorientowaniu się, że była piętnasta szczęśliwe zapłaciły za napoje i wyszły z galerii. Rosalie nadal była podekscytowana prezentem, który kupiła dla Scotta. Zegarek z wszystkimi możliwymi opcjami, wykonany ze złota, dlatego też był bardzo ciężki. Drogę powrotną do domu pokonały jeszcze szybciej. Tym razem śpiewały każdą piosenkę, która leciała w radiu.
– Do zobaczenia o dwudziestej pierwszej u Scotta – powiedziała przyjaciółce
i poczekała aż jej samochód zjedzie z podjazdu i zniknie za rogiem.
Uradowana weszła do domu. W przedpokoju zostawiła buty i marynarkę. Bosa
udała się do kuchni w której nikogo nie zastała. Postanowiła, że zrobi sobie
kanapkę, przecież i tak wszystko miała spalić podczas tańca. Otworzyła głodna
lodówkę. Ogromny pomidor - pierwszy produkt, który rzucił jej się w oczy. Na
drugi ogień poszedł ser. "Gdzie jest chleb...?" Lawirowała między
szafkami szukając składników potrzebnych do przygotowania pysznej kanapki ,
która i tak już po chwili znikała w zastraszającym tempie w gardle dziewczyny.
Najedzona pobiegła do łazienki, po drodze przeskakując co dwa schodki. Na miejscu o mały włos nie wywinęła orła przez mokrą podłogę. Obok umywalki zostawiła różnokolorowe torby z zakupami i zerknęła na wyświetlacz telefonu. Wskazywał, że najwyższy czas zacząć przygotowywać się na imprezę.
Najedzona pobiegła do łazienki, po drodze przeskakując co dwa schodki. Na miejscu o mały włos nie wywinęła orła przez mokrą podłogę. Obok umywalki zostawiła różnokolorowe torby z zakupami i zerknęła na wyświetlacz telefonu. Wskazywał, że najwyższy czas zacząć przygotowywać się na imprezę.
Jednym ruchem ściągnęła z siebie ubrania i pospiesznie weszła pod prysznic,
zamykając za sobą szklane drzwi. Odkręciła kurek o czerwonym kolorze i po kilku
sekundach poczuła na swoim ciele krople ciepłej wody. Po dwóch kwadransach rozkoszy wyszła z kabiny. Szczelnie otuliła się ręcznikiem, aby zapobiec deszczom zimna.
Podeszła do lustra, które oczywiście zaparowało pod wpływem pary unoszącej
się w pomieszczeniu. Wzięła do ręki niewielką jednorazową ściereczkę i
przetarła nią lustro. Zbędny papier spróbowała wrzucić do kosza, lecz jej zła
passa objawiła się, tym że oczywiście nie trafiła. Niechętnie zrobiła kilka
kroków, podniosła z podłogi ściereczkę i wyrzuciła tym razem trafniej do kosza.
Nastolatka wróciła do przygotowywań, najpierw wytarła ciało grubym ręcznikiem, a następnie nałożyła obcisłą czerwoną sukienkę, która podkreślała okrągłe biodra i sporych rozmiarów piersi nastolatki.
Zdała sobie sprawę, że ma jeszcze półtorej godziny do rozpoczęcia imprezy, więc wystarczająco dużo czasu na przygotowanie się. Wróciła do swojego pokoju, gdzie od razu usiadła przed komodą sporych rozmiarów. Ręką sięgnęła po kosmetyczkę i zaczęła się malować.
Zdała sobie sprawę, że ma jeszcze półtorej godziny do rozpoczęcia imprezy, więc wystarczająco dużo czasu na przygotowanie się. Wróciła do swojego pokoju, gdzie od razu usiadła przed komodą sporych rozmiarów. Ręką sięgnęła po kosmetyczkę i zaczęła się malować.
Gdy na twarzy Lydii znajdował się skończony makijaż, postanowiła, ze zajmie
się ostatnio zaniedbanymi paznokciami. Z jednej z szuflad wyciągnęła przybornik
do rąk i zaczęła zmywać czarny lakier. Kilka chwil później na jej paznokciach
nie znajdował się żaden środek do ich upiększania, więc zaczęła zastanawiać się
jaki kolor lakieru dobrać do wieczornej kreacji. Ostatecznie zdecydowała się na
krwisto czerwony. Pewnym ruchem odkręciła wieczko i zaczęła malowanie.Po skończeniu uradowana klasnęła w dłonie i zrobiła ”sweet focię z dziubkiem”,
którą błyskawicznie wrzuciła na Facebooka, dodając jeden z głupich opisów, typu
„Przygotowania skończone, teraz lecimy się zabawić”.
Po dodaniu zdjęcia, zobaczyła jak jej facebookowi znajomi zaczynają
lajkowanie zdjęcia. Po niecałej minucie miała już pięć komentarzy i ponad
trzydzieści lajków. Zaśmiała się pod nosem. Wiedziała, że po niecałej godzinie
ta liczba diametralnie wzrośnie. Wstała z krzesła i zaczęła
grzebać w jednej z toreb z zakupami. Wyciągnęła z niej nowiutkie pudełeczko z
butami. Jednym zgrabnym ruchem założyła je na nogi. Wszystko
razem genialnie się komponowało. Zadowolona wyszła ze swojego pokoju i udała
się w kierunku salonu na parterze. Jak też się spodziewała, w jasno-zielonym
dużym pokoju z białymi meblami znalazła połowę rodziny. Rodzice jak co wieczór
razem oglądali jakiś film.
- Dokąd to, moja panno? – zapytała rozwścieczona matka.
- Na imprezę do kolegi – odpowiedziała zmieszana Lydia, choć wiedziała, że
to mamie może się nie spodobać. Od zawsze uważała, że późne wieczory to nie
najlepszy czas na spotkania ze znajomymi. W tym czasie porządne dziewczęta
powinny siedzieć w domu razem z rodzicami i uczyć się, aby jak najlepiej zdać
testy i dostać się na jak najlepszy uniwersytet.
- Nie ma mowy! – spojrzała na zegarek – Jest już po dwudziestej, a jak mi dobrze wiadomo, nie możesz przebywać poza domem po zmroku.
Wszyscy uczniowie powinni mieć zakaz, a ty jako najlepsza uczennica musisz
dawać przykład.Po za tym jak ty wyglądasz. Nie powinnaś pokazywać się w takim stroju, co sobie ludzie pomyślą – pokiwała groźnie palcem w czasie gdy piorunowała Lydię
wzrokiem.
- Sybillo, daj spokój. Jest jeszcze młoda, musi się przecież kiedyś
wyszaleć. Po za tym są wakacje, jeszcze nie ma żadnych lekcji. Idź, kochanie –
powiedział tata, patrząc na Lydię i całując ją w czułek głowy. – Zajmę się mamą
– dodał, szepcząc jej do ucha.
Uśmiechnięta wyszła z salonu i podbiegła do wieszaka. Ściągnęła z niego czarną skórzaną kurtkę i po raz ostatni przejrzała się w lustrze. Wyszła z domu gdzie spotkała ją orzeźwiająca fala wiatru. Gdy zmierzała do samochodu
przez trawnik, z torebki wyciągnęła telefon i zerknęła na wyświetlacz. Został
jej kwadrans do umówionej godziny, w sam raz czasu na pokonanie kilku
przecznic. Usiadała za kierownicą czarnego samochodu i bez namysłu rzuciła na
siedzenie pasażera swoją niewielką torebkę. Niechętnie zapięła pasy, bo
zauważyła jak mama ukradkiem zerka przez okno. Przekręciła kluczyk w stacyjce i
usłyszała ryk silnika. Zadowolona powoli cofnęła na ulicę i odjechała w
kierunku domu Scotta.
Jadąc, postanowiła, że zadzwoni do Rosalie. Wjechała w główną ulicę i sięgnęła w stronę telefonu znajdującego się w
torebce. Niestety wcześniej nie pomyślała i musiała porozpinać kilka zamków aby
dostać się do komórki. Na szczęście w nic nie
wjechała podczas tego nieprzepisowego manewru. Jednym
ruchem ręki odblokowała telefon i wybrała numer przyjaciółki, czekając aż
nastolatka odbierze włączyła tryb głośnomówiący i ponownie obiema rękoma
zaczęła manewrować na drodze starając się ominąć jak największą ilość
samochodów. Słyszała kilka długich sygnałów, po których zamiast usłyszeć głos
przyjaciółki włączyła się poczta. Wściekła wcisnęła przycisk, który służył do
zakończania rozmów i, aby się nie maltretować ciszą, włączyła radio. Z głośnika
wydobyła się głośna muzyka, która zaczęła uciszać jej wewnętrzny gniew.
Jadąc zakorkowaną ulicą uderzała paznokciami o kierownicę. Po dojechaniu do świateł sygnalizacyjnych odczekała, aż pojawi się zielone i ruszyła pełną parą przed siebie. Lampy oświetlając ulice nie były jeszcze zapalone, toteż na ulicy panowały egipskie ciemności. Gdyby nie światła samochodu dziewczyna kompletnie nie widziałaby drogi. Mijając sklep z antykami, zobaczyła pojawiającego się znikąd wysokiego bruneta. Aby nie spowodować wypadku raptownie odbiła kierownicą w lewo i wjechała w ścianę jednego z marketów. Dziewczyna usłyszała głuchy odgłos uderzenia i z impetem wpadła wprost na kierownicę. Lydia od razu straciła przytomność, a krew płynąca z jej czoła zaplamiła nie tylko twarz, ale wszystko znajdujące się wokół.
Jadąc zakorkowaną ulicą uderzała paznokciami o kierownicę. Po dojechaniu do świateł sygnalizacyjnych odczekała, aż pojawi się zielone i ruszyła pełną parą przed siebie. Lampy oświetlając ulice nie były jeszcze zapalone, toteż na ulicy panowały egipskie ciemności. Gdyby nie światła samochodu dziewczyna kompletnie nie widziałaby drogi. Mijając sklep z antykami, zobaczyła pojawiającego się znikąd wysokiego bruneta. Aby nie spowodować wypadku raptownie odbiła kierownicą w lewo i wjechała w ścianę jednego z marketów. Dziewczyna usłyszała głuchy odgłos uderzenia i z impetem wpadła wprost na kierownicę. Lydia od razu straciła przytomność, a krew płynąca z jej czoła zaplamiła nie tylko twarz, ale wszystko znajdujące się wokół.
Przechodząca obok kobieta podbiegła do zmasakrowanego samochodu i zadzwoniła po pogotowie, przy czym opowiedziała dyspozytorce co dokładnie zaszło. Brunet ku sprzeciwowi kobiety, wyciągnął dziewczynę z dymiącego się auta za pomocą chwytu Rauteka. Sprawdził
jej czynności życiowe , a następnie ułożył w pozycji bezpiecznej. Odetchnął z
ulgą, widząc bezpieczną nastolatkę, odgarnął z czoła pęk przepoconych brązowych
włosów. Usiadł po turecku i patrzył na Lydię, jak na śpiące dziecko. Drżącą
ręką dotknął policzka dziewczyny. W oddali było słychać syrenę nadjeżdżającej
karetki, straży pożarnej i policji.
- Już niedługo, księżniczko, już niedługo – po tych słowach wstał i jak
gdyby nigdy nic odszedł z miejsca wypadku.
Aż poślę ci znak mniejszości i trójeczkę. ;D
OdpowiedzUsuń<3
♥
UsuńHej! Przepraszam, że tak długo się nie odzywałam, ale już jestem! Rozdział bardzo ciekawy :) Zauważyłam, że strasznie szybko rozkręca się akcja. Kim był ten chłopak, którego potrąciła? :o
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuję za komentarze u mnie. Dodaję się do obserwatorów i nadrobię resztę w wolnym czasie. :>
Akcja fakt za szybko się rozkręciła i to mój duży błąd. Nie wprowadziłam was w fabułę, a już pojawiają się wydarzenia ;c
UsuńNa razie nad tym pracuję i mam nadzieję że z przeczytaniem kolejnych opowiadań będziecie mogli zrozumieć wszystko : )
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej. Mam mieszane uczucia, co do poprawionego rozdziału. Z jednej strony cieszę się, że jest dłuższy i tak dalej. Dzięki temu możemy lepiej poznać po prostu Lydię. Z drugiej, choćby nie wiem, jak wyglądało jej normalne życie, to nie przepadam za dokładnymi opisami strojów - nie są ani ważne, ani ciekawe, albo dokładnymi opisami czynności - wcieranie szamponu. Na pewno taka super popularna Lydia mogłaby robić coś więcej ;)
UsuńPodobała mi się końcówka :D
Pozdrawiam!
Ale namieszałaś XD Co się dzieje? Jestem ciekawa, co to za zakaz i dlaczego ten mężczyzna zniknął?
OdpowiedzUsuńLecę do następnego rozdziału!
Pozdrawiam!
Witam ^^ Przeglądałam różne strony i natknęłam się na bloga. Od razu co rzuciło mi się w oczy - wampiry. Wiedziałam, że muszę to przeczytać. I chętnie zostanę twoją czytelniczką :)
OdpowiedzUsuńNa początku, troszkę zaskoczyły mnie te duże litery jako dialogi. Rzuca się w oczy, ale nie koniecznie to jest dobre :c
Blondi i bogata? Jakoś mnie to nie dziwi xD Widać, że jest młoda, rozpieszczona i szalona, chętna do zabawy. Coś przeczuwam, że na tej imprezie dojdzie do poważnego incydentu.
Gorąco pozdrawiam a w wolnym czasie zapraszam do siebie :)
Zaczęło się dość drastycznie ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale już na początku trochę się zraziłam do głównej bohaterki :)
http://magiafuego.blogspot.com/
Hej kochana! :D
OdpowiedzUsuńA więc znalazłam czas i wpadłam do Ciebie :)
Fajnie się zapowiada, ale za szybko wszystko zostało rozegrane. Powinnaś wprowadzić głębszy opis, zapoznanie itp.
Ale to dopiero pierwszy rozdział, więc pewnie dopiero zaczynałaś się rozkręcać. :)
Pozdrawiam i dziękuję za miłe komentarze! :D
http://krainanovitas.blogspot.com/
Hmm... Ciekawie się zapowiada. Lecę czytać dalej :D
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńRobi się ciekawie a ta ostatnia scena... Zaintrygowałaś mnie :) Jak ten facet zdołał tak szybko stamtąd zniknąć? XD
Pozdrawiam :*
JUliet
Jeśli nastolatka sama umie jeździć, to czemu do szkoły rano podwoził ją szofer? Widzę zresztą niekonsekwencję, bo do szkoły podwoziła ją limuzyna z szoferem, ale w drugą stronę napisałaś że sama pojechała do domu. Tylko że wtedy limuzyna musiałaby być cały dzień zaparkowana pod szkołą a kierowca musiał gdzieś zniknąć.
OdpowiedzUsuńKto bogatemu zabroni :)
UsuńHej!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak późno zaczęłam czytać pierwszy rozdział ale jakoś nie miałam czasu wcześniej. Zamierzam to jednak nadrobić jeszcze dzisiaj. Może uda mi się być już na bieżąco z rozdziałami.
Jeśli chodzi do rozdziału. Fajniutki, nawet bardzo - przyznam się szczerze, że nie przepadam za romansem wampira z człowiekiem, ale chyba to się zmieni z powodu twojego bloga. A wracając do rzeczy, jak podejrzewam ten człowiek, który wpadł pod masę samochodu był wampirem i znając życie spotkają się za kilka dni a może nawet jeszcze tej samej nocy. Jednak to tylko przypuszczenia....
Uważam także, że główna bohaterka jest nierozważna i nieodpowiedzialna. Rozumiem jest bogata, ale... Właśnie ale, czy ona jest normalna? No jasne, że nie :)
Oo.. trochę się rozpisałam, a co mi tam. Jeśli fajny rozdział trzeba skomentować.
Pozdrawiam i życzę weny Syntry
http://i-ad-tenebras.blogspot.com/
No hej w poprawiony rozdziale. Muszę przyznać, że trochę się zmienił. Jak dobrze mi się wydaje dodałaś kilka nowych części. O ile można to tak nazwać. Nie wiem, ale mniejsza z tym. Nie będę pisać jak mi się podoba, bo mi się podoba. I tak większość jest zawarta w moim wcześniejszym komentarzu. Więc życzę weny na poprawianie.
UsuńPozdrawiam Syntry
http://i-ad-tenebras.blogspot.com/
Syntry K, dziękuję za komentarz. Nie tylko poprawiam, ale tworzę nową historię. Pozdrawiam!
UsuńZaczyna się bardzo ciekawie! Choć Lydia nie wywołała we mnie dobrych odczuć. Na razie nie za bardzo lubię tą bohaterkę, choć mam nadzieję, że to się zmieni w najbliższym czasie. Wydaje mi się zapatrzona w siebie.Tekst, że jest bogata więc jej nic nie mogą zakazywać mnie wgniótł w fotel. Nienawidzę ludzi z takim podejściem do życia. Jeszcze ta nieuwaga na drodze! Jak mogła być taka nieostrożna? Mam ochotę nią potrząsnąć! Ale dobrze, że zatrzymała się i chciała pomóc temu chłopakowi. To pozwala mi mieć nadzieję, że jest w niej coś dobrego, co będę w stanie polubić.
OdpowiedzUsuńAle on zwiał... Co jest grane?!
Lecę do następnego! ;*
Witam :)
OdpowiedzUsuńNa początku główna bohaterka zdecydowanie nie przypadła mi do gustu, ot - bogata, pusta panienka. To jednak, że próbowała pomóc osobie poszkodowanej w wypadku, który spowodowała, świadczy o niej już lepiej. Może Lydia tylko gra taką zapatrzoną w siebie pannicę? Mam wielką nadzieję, że tak właśnie jest.
Poza tym, jestem zaciekawiona, kim jest ów potrącony chłopak?
Dodaję się do obserwatorów ;)
Pozdrawiam
Carmen ;*
http://ofiara-wrozek.blogspot.com/
Ojej, dlaczego tak krótko kochana? No ale akcja i tak była i bardzo mi się to podobało. No cóż, miałam inne zdanie o głównej bohaterce, no ale mile się zdziwiłam. :) Kim jesten chłopak? Hmmm, lecę dalej ! <3 ah dziś mam za dużo wolnego czasu xD Trzeba go jakoś spożytkować :P <3
OdpowiedzUsuńCzyżby to wampiry były powodem godziny policyjnej? Zapowiada się ciekawie.
OdpowiedzUsuńJak ten zakaz jest z nieokreślonych powodów to się nie dziwię że go łamią :D.
OdpowiedzUsuńDobrze że Lydia chciała uratować tego mężczyznę. Tylko ciekawe czemu ten mężczyzna zniknął.
Będę czytać dalej.
Zapowiada się ciekawie...:D
OdpowiedzUsuńOoo dzieje się :3 już odrazu kogoś potracila :3 szaalooona widać że córeczka tatusia haha :D bardzo fajny rozdział tak już mówiłam zostaje na stale dodam cię też fo obserwowanych ale dopiero gdy wyrwe tablet z rąk mojej siostry bo pisze z tel i jestem n. Wakacjach ;) zaraz przechodze czytać dalej :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam xoxo
Przeczytałam! Skomentuję jak będę na lotnisku ;)
OdpowiedzUsuńStwierdzam, że jak na razie nie pałam do Lydii zbyt wielką sympatią. Ot co, rozpieszczona córeczka tatusia. Ale ma też dobre strony, przecież chciała uratować tego faceta. A on sobie uciekł... jestem pewna, że niedługo się spotkają:)
OdpowiedzUsuńEj noo... ogniska - zwłaszcza te w doborowym towarzystwie - bywają baardzo interesujące. No chyba, że zamkniesz na chwilkę oczy, a gdy je otworzysz, zorientujesz się, że nigdzie nie ma stołu. Nie pytaj, to było coś, czego chyba długo ja i trójka moich znajomych nie zapomnimy:)) Było znikać ze wszystkimi, ale po co, jak można zostać... no i szukajcie tego stołu XD
Czekam na kolejny :*
L x
Lydia rozpieszczona? Nie powiedziałabym, ma okropną matkę. No, ale ie będę bronić. Nie wiem czy to ja czy Ty źle zrozumiałyśmy. Lydia miała wypadek, nikomu oprócz niej nie stała się krzywda. To chłopak ją ratowała, no ale z innej strony to ona miała wypadek przez niego. Dobra mniejsza o to. Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam!
UsuńHejo kochana! :3
OdpowiedzUsuńEhm. Muszę powiedzieć, że... No... Lydia jest jakaś inna. Taka... Co to nie ona. No może wydaje mi się tak tylko dlatego, że to dopiero pierwszy rozdział ( w tamtych i tak była inna ). Jak na razie bardziej przemawia do mnie jej siostra xD
Hehe. I skończyła się zabawa xD Miała świetnie się bawić,a tutaj wypadek. Wiesz? Jestem przekonana, że ten ,,ktoś’’, to waśnie mój kocham Joseph. No zobaczymy :D
Aha! I nie męczysz mnie tymi mailami ;)
Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
Maggie
Cześć. Męczę, męczę, ale i tak nie mam zamiaru przestać! Joseph i Joseph, ciągle tylko wampirem w głowie. Tak ne można. Faktycznie później do śmiechu nie było! Buziaki ;*
UsuńCześć!
OdpowiedzUsuńChciałam Ci powiedzieć, że wyłapałam błąd. Dokładnie w tym zdaniu ,,. Kupiła czerwoną obcisłą sukienkę do tego czerwone szpilki podkreślające MOJE długie nogi.'' Przecież to jest narracja trzecioosobowa, prawda?
Wybacz mi to, co napiszę, ale wolałabym, gdybyś wiedziała... Dzisiejszy rozdział jest nudnawy. Rutyna, ciągle to samo. Jedzie na zakupy, je, jedzie na zakupy je, jedzie na imprezę. Gdyby nie wypadek - nic by się nie stało. Chociaż szczerze mówiąc nie wzbudził we mnie emocji. Wydaje mi się, jakby były, przez cały rozdział, tylko czynności wypisane. Nie wiem, może się mylę. Może jestem zmęczona.. :/
Okej, ja lecę.
Pozdrawiam, karmeeleq(:
Cześć!
UsuńJEST! W końcu ktoś zwraca mi uwagę. Błąd już naprawia, a wszystko to wina tego, że opowiadanie było napisane najpierw w narracji pierwszoosobowe i widocznie nie wyłapałam wszystkich błędów. Tak wiem, troszkę tutaj nudno, ale muszę was jakoś wprowadzić w "mój" świat. Opisy, sytuacja, no wiesz, te sprawy. Obiecuję, ze kolejne będą lepsze :) Pozdrawiam!
Wiesz , czytałam twoje pierwsze opowiadanie więc domyślam się o co chodziło z wypadkiem ;)
OdpowiedzUsuńMam tylko dwie uwagi : Za bardzo się spieszysz! ( tak wiem , większość o tym wspomniała)
A druga uwaga , (przepraszam) dotyczy gramatyki. Zamieniałaś JEJ na MOJE . Wiem , że to drobne przeoczenie ale taka już jestem ;(
Jestem pewna , że dalsze losy Lydii będą coraz ciekawsze i nie zabraknie w nich napięcia. Liczę na ciebię i twoją wyobraźnię! Powodzenia!
Dziękuję za wytknięcie mi błędu i zwrócenie uwagi. Wiedziałam, że opowiadanie nie jest rewelacyjne, ale pewna osoba, którą kiedyś uduszę twierdziła, że w opowiadaniu musi się dużo dziać i nie warto wszystkiego rozciągać, bo będzie nudne. Dziękuję za radę. Pozdrawiam!
UsuńHej =)
OdpowiedzUsuńJuż od dłuższego czasu zabierałam się do czytania Twojego bloga, ale zwykle brakło mi na to czasu. Czytając jednak o bohaterach i przeglądając fragmenty najnowszych rozdziałów, wiedziałam, że najpewniej trafiłaś w mój gust. Tym bardziej ucieszyłam się, kiedy zaczęłaś publikować rozdziały od samego początku, bo dzięki temu na reszcie miałam okazję, żeby czytać i przy okazji być na bieżąco z tym, co piszesz, tym bardziej, że nigdy nie lubiłam deklarować czytania, póki nie nadrobiłam zaległości.
Od samego początku byłam pewna jednej rzeczy: tego, że najpewniej nie polubię Lydii - przynajmniej początkowo, bo mam nadzieję, że znacznie się zmieni. No cóż, moje przypuszczenia okazały się słuszne, ale nie ma w tym niczego złego! Wręcz przeciwnie. Czytając ten rozdział, początkowo byłam znużona szczegółowymi opisami nawet najbardziej prowizorycznych, rutynowych czynności - temu, jak wiele uwagi poświęcałaś nawet głupiemu jedzeniu jogurtu albo kanapki. Mentalność głównej bohaterki również momentami woła o pomstę do nieba, jednak teraz myślę sobie... To bardzo dobrze.
Och, mam wrażenie, że trochę miesza. Już się tłumaczę =)
Wampir i milionerka. Lydia to milionerka, a takie bogate dzieciaki... No cóż, jej charakter jest idealny. Co więcej, uwielbiam postacie niedoskonałe, które zachowują się... po prostu po ludzku. Ukształtowałaś jej charakter; udowodniłaś, jaka jest rozpieszczona i w jaki sposób spogląda na świat. Moim zdaniem, świetna sprawa, a i przesadne opisy nabierają sensu, jeśli spojrzeć na to w ten sposób. W pierwszym rozdziale po prostu ukazujesz życie Lydii: proste, poukładane, wręcz doskonałe. Bogata dziewczyna, rozpieszczana przez ojca i uważająca, że ma cały świat u swoich stóp. Tak, jak najbardziej jestem w stanie uwierzyć w to, że jej największym problemem są cichy na imprezę albo to, czy jogurt bez kawałków owoców jest jednak pełen drobinek truskawek. Nie wiem, czy to zabieg zamierzony, ale tu mnie masz - jak najbardziej jestem w stanie uwierzyć, że ta postać jest prawdziwa.
Miałam nadzieję, że koniec okaże się... czymś wyjątkowym i również tu się nie rozczarowałam. Po spokojnych scenach z siostrą, przyjaciółką i strojeniu się na imprezę, następuje owo "bum!" - coś jak przysłowiowa "burza" z powiedzonka "cisza przed burzą". Wypadek... Nieprzypadkowy, jak sądzę.
Tajemniczy mężczyzna i słowa, które intrygują... Po tym jak nic pozostaje tylko czkać na to, co będzie dalej. Zwłaszcza w moim przypadku, bo jako nowa czytelniczka, nie mam pojęcia, co takiego wydarzy się dalej.
Tak, już na tę chwilę wiem, że zostanę do końca - opowiadanie już mnie ujęło, a ja mam w zwyczaju kończyć to, co mi się spodobało. W takim wypadku życzę Ci dużo weny i czekam na nowy rozdział; poprawki to świetna sprawa, co mogę stwierdzić z doświadczenia, bo sama w podobny sposób potraktowałam swoje pierwsze opowiadanie.
Mam tylko jedno "ale". Mam nadzieję, że nie odbierzesz tego niewłaściwie, ale jestem bardzo wyczulona na błędy. Wiem, jak to jest, kiedy pomysł wyrywa się do tego, by go zrealizować i sama nie raz popełniam głupie literówki, w pośpiechu nakreślając kolejne sceny, ale w tym rozdziale wyłapałam dość sporo rażących błędów. Zakładam, że skoro poprawiałaś tę historię, chciałaś je wyeliminować, dlatego...
Nessa! Dziękuję za obszerny komentarz. Dodałaś mi skrzydeł! Jesteś pierwszą osobą, która zaczyna myśleć tak jak ja. Pierwsze opowiadanie musi być dość nudnawe i szybkie. Nudnawe, bo przecież takie do tej pory było życie Lydii. Imprezy, szkoła, jedzenie, zakupy i tak w kółko. Jesteś jedyną osobą, która zauważyła ten "kontrast" wypadek, a jej dotychczasowe życie. Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam!
UsuńNo cóż, przytoczę dłuższe fragmenty, by łatwiej było je znaleźć =)
OdpowiedzUsuń"doskonale wydłużały okrągłe twarz" - okrągłą
"Dziewczyny wyglądała by równie pięknie bez makijażu" - wyglądałby pisze się razem... chociaż wydaje mi się, że tutaj po prostu zabrakło y: wyglądałyby
"Szybko za klimatyzowała się z pomieszczeniu" - zaaklimatyzowała również, na dodatek przez dwa "a" ;)
"kuchni, urządzonej w nowoczesny sposób, kuchni z nadzieją" - tutaj niepotrzebne powtórzenie, poza tym składnia; chyba, że to kuchnia była "pełna nadziei", co bardzo ładnie o niej świadczy =)
"Jeśli można było tego uznać za opis." - uznać to za opis
"że Moz polegać na kochającym ojcu" - może, ale to najpewniej psikus Worda
"Wsiadły do jasno-zielonego samochodu." - akurat jasnozielony pisze się razem, bez myślnika; tutaj słowo "jasny" odnosi się do "zielonego", a więc go opisuje
"przetarła ją lustro" - tutaj chodziło o ścierkę, więc przetarła nią lusto
"wzięła się za modelowanie moich niesfornych brwi" - swoich, pomieszały Ci się perspektywy ;)
"uporządkowała górną część mojej twarzy" - jak wyżej.
"szybko schnący lakier" - szybkoschnący lakier, nie inaczej
"lajkowanie zdjęcie" - lajkowanie zdjęcia =)
"jasno-zielonym dużym pokoju" - to tak jak przy samochodzie, jasnozielonym
"Z ciągnęła z niego czarną skórzaną kurtkę" - ściągnęła
"musiała pospinać kilka zamków" - porozpinać...? =)
"Odetchną z ulgą" - odetchnął
"Usiadł po turecku i przyglądał się Lydii, jak na śpiące dziecko." - i tutaj znowu składnia; można patrzeć na kogoś jak na śpiące dziecko, ale nie przyglądać...
Było jeszcze kilka nic nieznaczących literówek, jak "ze" zamiast "że", ale to zdarza się każdemu i w gruncie rzeczy nie ma znaczenia. Mam nadzieję, że pomogłam i nie masz do mnie pretensji o to, że zwróciłam uwagę na niedociągnięcia. Styl masz świetny, opowiadanie zapowiada się bardzo dobrze, a pisownię wyrabia się z czasem, zresztą tak jak i interpunkcję... Radziłabym trochę poczytać o przecinkach, bo miejscami ich brak potrafił całkowicie zakłócić brzmienie zdania =)
Uff, no nic. Czekam na kolejny rozdział. Dużo weny i czasu życzę!
Nessa.
Nessa, ogromnie Ci dziękuję, za wytknięcie mi błędów, bo w końcu ktoś mnie poprawia. Do tej pory były komentarze które pochwalały to co robię (piszę), a tutaj w końcu krytyka. Dziękuj! Pozdrawiam!
UsuńNie lubię matki Lydii...Lydia rozpiezczona dziewczyna, no i bogata... Ale to chyba się zdarza w takich sytuacjach materialnych.
OdpowiedzUsuńAkcja troszkę szybko leci... ale nie przeszkadza mi to, bo historia wciąga! <3
Bardzo mi się podobało, błędów nie wytykam, bo sama lepsza nie jestem :* WENY :)
Tak zdecydowanie za szybko, od dziś mam własny rozum. Wytykaj, Kostku wytykaj. Pozdrawiam!
Usuń:) :**
UsuńWitaj.
OdpowiedzUsuńWreszcie udało mi się zajrzeć do Ciebie. Przepraszam, że dopiero teraz. Muszę przyznać, że jestem zachwycona bohaterami. Wszystkimi! :))
Zarówno prolog przypadł mi do gustu jak i pierwszy rozdział. Chyba jednak pierwszy rozdział okazał się o wiele "lepszy" (więcej się w nim działo), a co więcej kończy się strasznie tajemniczo. Podoba mi się rodzina, o której piszesz. Powinnam brać z Ciebie przykład, jeśli chodzi o długości rozdziałów. :)
KAKTUS W SERCU.
Witaj.
UsuńBardzo cieszy mnie to, że spodobał Ci się rozdział. W najbliższej wolnej chwili odwiedzę i Ciebie. Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam!
Hey!
OdpowiedzUsuńW koncu jestem i mialam troche czasu by zajrzec do Ciebie.
Rozdzial powiem, ze jest dosc dlugi i ma w sobie bardzo duzo moim zdaniem nieco zbednych szczegolow. Rozumiem, ze nieraz trzeba by ukazac charakter bohaterki i jej zwyczaje. Mam nadzieje, ze dalej bedzie lepiej. I jak wyzej Nessi napisala, masz bledy, ktore by trzeba bylo poprawic ;)
Co do fabuly, czekam na rozwiniecie akcji i spotkania Lydii z wampirem. Cos czuje, ze bedzie to ciekawe doswiadczenie dla dziewczyny :)
Zycze weny i pozdrawiam!
Witaj.
UsuńBardzo cieszy mnie fakt, że zajrzałaś i skomentowałaś. Tak, wiem dużo szczegółów, ale pisząc to opowiadanie miałam na celu nagromadzenie informacji. Wszystko o głównych bohaterkach, no i oczywiście musiałam przynudzić, aby później ruszyć z kopyta ;) Jak znajdziesz jakiś błąd, od razu pisz. trzeba wytępić! :) Oby, oby. Pozdrawiam!
Rozumiem, spokojnie ^^ czytelnik jakoś musi poznać bohaterów. Czekam na ciąg dalszy! Nie mogę doczekać się akcji *-*
UsuńNo, więc tak po pierwsze, proszę nie zostawiaj pojedynczych literak takich jak ,,i", ,,w", na końcu.Przez moją nauczycielkę, bardzo mnie denerwują. Przenieś je do następnej linijki.
OdpowiedzUsuńPo prologu, sądziłam, że będziesz pisać w pierwszej osobie, ale tego nie zrobiłaś. Myślę, że byłoby lepiej gdybyś to tak zrobiła, bo większa część twojej akcji kręci się w okół Lidi. 1 osoba jest tu wręcz wskazana, ale jeśli uważasz, że lepsze jest dla ciebie 3 osoba ze względu na jakieś wydarzenie, rozgrywające się w przyszłościc, to proszę używaj częściej ich imion, bo tak trudno się połapać kto co mówi, albo robi. Nwm może tylko ja jestem taka upośledzona. :/
Fajnie, że dodał postać hiszpańską do opowiadania. Kocham Hiszpanie! xD
Nie pisz Nowe Deli. Bez sensu tłumaczyć nazwę miejscowości. Zostaw po prostu New Delhi.
Rzeczą dość męczącą były te zakupy i to wszystko... Opisałaś jej cały dzień. Zjadła, ubrała się, poszła na zakupy... No rozumiem chciałaś opisać co robiła, ale bez przesady skupiać cały teskt na nic nie znaczących rzeczach, zwłaszcza, że piszesz w 3 osobie. Ograniczyłabym się do zakupów siostrą, mailu, a potem zacząć: Po powrocie z zakupów...Jej przygotowań też nie opisałabym tak szczegółowo. Zanudził mnie ten rozdział, bo dopiero pod koniec coś się działo. Mam nadzieję, że teraz rozkręcisz akcję i nie będziesz w najdrobniejszych szczegółach opisywać czynności życiowych bohaterki ;)
Ciekawa jestem tego bruneta....
Dziękuję za długi komentarz, w którym wyraziłaś swoją opinię. Mogę Ci zaręczyć, że kolejne opowiadania będą już ciekawsze, no wiesz musiałam Was wprowadzić w ten dotychczasowy, nudny świat głównej bohaterki. Wszyscy czekają na bruneta :) Pozdrawiam!
UsuńI sorry za taką krytykę, ale jestem zdania, że lepiej znać swoje błędy, żeby ich w przyszłości nie popełniać ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Nie masz za co przepraszać, jestem tego samego zdania. Dziękuję jeszcze raz, pozdrawiam!
UsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć, że totalnie kupiłaś mnie szablonem. Jest piękny, chociaż bardziej kojarzy mi się z pamiętnikiem. Po lekturze prologu i pierwszego rozdziału sądzę, że średnio pasuje do opowiadania... ale umówmy się, nie jest to priorytet.
Co do opowiadania - jak już napisało kilka osób przede mną, rzeczywiście akcja rozwija się bardzo szybko. Ciekawa jestem, co stanie się dalej. I możesz się śmiać, ale bardzo spodobał mi się pomysł z tymi filtrami powietrza, stworzonym przez firmę ojca bohaterek. :D
Jeśli chodzi warstwę językową opowiadania, to muszę powiedzieć, że dosyć często zdarzają Ci się powtórzenia. Przykładowo:
Lydia choć była krytykowana na każdym kroku przez matkę, zawsze wiedziała, że może polegać na kochającym ojcu. Nie traciła ani chwili i wykorzystywała Jeremiego na każdym kroku. W oczy rzuciło mi się też kilka innych rzeczy:
- słowo "alergenni" - z kontekstu wywnioskowałam, że chodzi o osoby uczulone. Normalnie takich ludzi nazywamy alergikami... alergenne może być COŚ, na przykład pyłki.
- a raczej jej mama nie mogła pozwolić na to, abym w jakikolwiek sposób opuściła się w nauce. - nagle zmienił Ci się sposób narracji.
- Dość wysoki i wyprostowany, lecz umięśniony - przez to "lecz" mam wrażenie, jakbyś chciała powiedzieć, że tylko nieumięśnieni mężczyźni chodzą wyprostowani. :D
- Zapłaciła za pachnidło i zdecydowała, że w między czasie wstąpi na kawę - "międzyczasie".
- popchnęła ją wprost an kierownicę. - "na".
- Jak jedne mąż tabun ludzi zbiegł się na miejsce wypadku - tutaj oczywiście "jeden", oprócz tego ten "tabun" nie brzmi mi zbyt ładnie.
Oprócz tego uwaga kulinarna - cordon bleu to nie jest potrawa hiszpańska. Nazwa jest francuska, ale danie - o ile mi wiadomo - pochodzi ze Szwajcarii i tradycyjnie jest to pierś z kurczaka zawijana z serem i szynką. (o mamo, ale jestem głodna :( ).
Oprócz tych rzeczy nie wyłapałam nic więcej. Opowiadanie czyta się lekko i przyjemnie, a przepych obecny na każdym kroku działa rozluźniająco, przynajmniej na mnie. Jestem ciekawa, co będzie dalej. :)
Pozdrawiam i życzę wiele weny.
Valakiria
Legendy Verionu: Iskra
Witaj!
UsuńBardzo mnie cieszy, że opowiadanie Ci się spodobało, jedne plus dla mnie :) Dziękuję, za wytknięcie błędów, bo w ten sposób mogę się uczyć. Co do tej potrawy, to widocznie internet zrobił mi psikusa, bo szukałam hiszpańskich potraw i to właśnie ona mi wyskoczyła jaka jedna z tych ciekawszych :) A składniki które wymieniłam w opowiadaniu pochodzą bezpośrednio z tego przepisu :) Pozdrawiam!
Całkiem przyjemnie mi się czytało. Nieźle zaczynasz tę historię. Poza tym podoba mi się, że starasz się wszystkich dokładnie przedstawić. Niemniej jednak były momenty, w których tekst mnie nudził. Na przykład? Szykowanie się Lydii na imprezę. Ok - zrobiła te wszystkie rzeczy, ale według mnie niepotrzebnie wydłużałaś opisy tych pojedynczych czynności. Odnosiłam wrażenie, że nic się nie dzieje. W sumie to cały czas czekałam na coś, co ruszy akcję (wcale w tym momencie nie oczekiwałam czegoś wielkiego, ale czegoś innego niż szykowanie się, albo zakupy...). Fakt doczekałam się tego w końcówce. Jeśli zatem o nią chodzi... Zaintrygował mnie ten facet. Mam wrażenie, że jeszcze o nim napiszesz. Czego oczywiście nie mogę się doczekać. Wydaje mi się, że gdy będzie więcej o nim, nie będę miała czasu na nudę. Tymczasem pozdrawiam! Życzę weny! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za szczerą opinię, fajnie, że coś ci się spodobał, a coś nie. To naturalnie, że każdy am swoja zdanie. Ojj, z tym brunetem nie będzie czasu na nudę :) Pozdrawiam!
UsuńO, a mi nie. Nie mogę powiedzieć, że polubiłam Lydię, gdyż z reguły nie przepadam za ludźmi typu "Jestem bogaty więc mogę wszystko" ale już postacie aroganckie czy też o wysokim mniemaniu o sobie niekoniecznie. To w sumie zależy od przedstawienia ich.
OdpowiedzUsuńTyle, że tutaj pochwalę An właśnie za Lydię. Większość ludzi piszących opowiadania ma problem z bohaterami. Gloryfikują ich, tworzą ludzi bez wad, czystych. Tutaj mamy swoistą mieszankę. Lydia jako wyjątkowa, dobra uczennica, mająca powodzenie u chłopców, a równocześnie zapatrzona w siebie, bogata dziewczynka, która zdaje sobie sprawę z posiadanych pieniędzy i niekiedy może naprawdę tym wnerwić.
Szczegółowe opisy czynności oraz domu sprawiają, że odnosi się wrażenie, iż jej świat kręci się właśnie wokół ładnego wyglądu i bogactwa, które ją otacza.
Na dłuższą metę może stać się to uciążliwe, ale pomogło w przedstawieniu Lydii jako rozkapryszonej, bogatej nastolatki.
Aż łezka w oku mi się zakręciła. Taki piękny komentarz od Ciebie, SKROMNEJ nauczycielki! Dziękuję, nie sądziłam, że kiedykolwiek będę w stanie Cię zadowolić. Fakt, faktów, że niewiele osób zrozumiało, a raczej zauważyło to co miałam na myśli. Przesadne opisy, miały wyrazić dotychczasowe życie głównej bohaterki, znienawidzonej przez wielu Lydii Hall! Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam!
UsuńHej!
OdpowiedzUsuńTak, jak obiecałam, w końcu jestem i tutaj! Rozdział przeczytałam raz dwa, tak przyjemnie się go czytało :) Ale przejdę od razu do szczegółów.
Rozdział wyszedł ci długi, nawet bardzo, jeśli mamy wziąć pod uwagę fakt, że w pierwotnej wersji był krótszy (przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie). Może i w niektórych chwilach przesadnie opisałaś wszystkie szczegóły z dnia Lydii, jednak to nie wpływa jakoś negatywnie na spojrzenie czytelnika na bohaterkę, kiedy spojrzy się na to z odpowiedniej strony. Dzieci z bogatych rodzin z reguły mają ciężi charakter i mają swoje własne, wpojone spojrzenie na świat. Myślą, że dzięki pieniądzom mają wszystko i wszystkich na każde skinienie palca, chociaż to nieprawda, chociaż wytłumaczyć im to nawet czasami nie należy próbować, bo i tak się nie uda. Po zachowaniu głównej bohaterki widać, że ona właśnie taka jest - jej największym problemem jest to, co ubrać na imprezę czy jaki prezent kupić. Wydaje mnóstwo pieniędzy i najprawdopodobniej nie zdaje sobie sprawy, jak wielką jest szczęściarą - w końcu nie wszyscy mają pieniądze, a przynajmniej tyle, co ona. Natomiast jej stosunek do przyśpieszonego kursu zarządzania finansami, który chciał sprawić jej ojciec... Cóż, Lydia jest już dorosła i myślę, że nie wpłynęło to na nią za bardzo. Przecież jest pełnoletnia i może robić, co tylko zechce. Jak dla mnie to już trochę za późno na próby wychowania jej - pewnie by się nawet nie przejęła, gdyby wydała z siostrą więcej niż ustanowiony przez ojca limit. W końcu stać je na wszystko. Ale z drugiej strony jest coś, czego jej zazdroszczę. Nie d wiary, że coś takiego znalazłam, ale jednak - stabilność w życiu. Pojawia się u niej rutyna, a ja czasami zrobiłabym wszystko, żeby i u mnie gościła - los mnie nie lubi i ciągle kładzie kłody pod nogi :/ Ale i u niej niedługo wszystko diametralnie się zmieni. Poza tym jest strasznie rozpieszczona, moim zdaniem za bardzo i mam nadzieję, że przyszłe wydarzenia ją zmienią na lepsze, przynajmniej w części. Co nie co zaczynam się domyślać, w końcu pewnie nie zmieniłaś całkowicie fabuły, ale czekam na to, co jeszcze wymyśliłaś :)
Ale wracam już szybciutko do rozdziału, bo tak troszeczkę zboczyłam z toru. Przejdę od razu do wypadku, bo w sumie resztę już omówiłam. Ja wiem, że tym chłopakiem był Joseph, po prostu to czuję w środku xd Tylko zastanowiło mnie jedno - jego słowa... Co miały dokładnie oznaczać? Że co niedługo nastąpi? Już nie mogę się doczekać :)
I żeby nie było, że tylko Tobie tutaj słodzę, wskażę jeden błąd, który udało mi się wyłapać, pod koniec rozdziału - piwno oka zapiszemy to razem :) Sama się nad tym zastanawiałam, ale sprawdziłam w zaufanym źródle i tam było, że piszemy razem :)
To tyle z mojej strony. Oczywiście już czekam na więcej :)
Pozdrawiam,
lilka24
Lilka! Tęskniłam, za tobą, za Twoimi długaśnymi komentarzami. Dziewczyno, gdybym ja umiała tak pisać jak Ty komentarze, to bym już dawno książkę wydała, ba nawet dwie. Komentarz czytałam z ogromną radości,ą przeczytałaś aż dwa razy, no nie mogę oczu nacieszyć. Nad tym piwnookim człekiem długo się zastanawiałam, ale moje lenistwo wzięło górę i napisałam oddzielnie :) Pozdrawiam!
UsuńMoim zdaniem rodzice ją właśnie tym dawaniem kasy nieco skrzywdzili. Jasne, że dziecku nie powinno się odmawiać tego co mu potrzebne, ale jednak powinno też pokazać wartość pieniądza i moim zdaniem ona mając osiemnaście lat widzi tylko uroki życia, te pozytywne, a nie ma pojęcia, że skoro jest na tyle dojrzała i dorosła za jaką się uważa, to np już sama powinna na swoje sukienki i buciki i prezenciki urodzinowe swoich znajomych zarabiać. Ten ojciec trochę nie równo ma pod sufitem, że daje jej kaskę, ustala limity, itd, zamiast dać staż w swojej firmie i najlepiej powinna zaczynać od najniższego stanowiska i najniższej pensji.
UsuńPóki co to niestety nic ciekawego, ale liczę że jakoś się rozkręci. Nie zrozum mnie źle, po prostu zaczyna się jak wiele innych historii. Bogata, rozpuszczona, nieco pustawa dziewczyna, która wszystko dostała od rodziców. Opisałaś dzień takiej dziewczyny, który ograniczał się do robienia nudnych zakupów i rozmów naprawdę o niczym, ale rozumiem, że to było tylko przedstawienie bohaterki, i że taki rozdział był potrzebny. Końcówka mnie zaciekawiła, nawet zainspirowała. Co do głównej bohaterki to szczerze jeszcze nie mam o niej zdania, póki co ani mnie ziębi, ani grzeje, a jej pustota i taka pozorność, czucie się ważniejszą od innych mnie nieco od niej odpycha, ale zobaczę jak to będzie dalej. W końcu nie trzeba lubić głównej bohaterki, by opowiadanie mogło się podobać.
OdpowiedzUsuńsie-nie-zdarza.blogspot.com
prawdziwa-legenda.blogspot.com
Coś zaczyna się już dziać. Jest wypadek, za który oberwie się pewnie tatusiowi, bo jak mama mówiła " nie jedź " to nikt nie słuchał. no i tajemniczy mężczyzna, który mam wrażenie dobrze zna bohaterke. i jak sądzę jęszxze nie raz się pojawi.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o jakieś "ale" to w sumie mam tylko jedną drobną uwagę. Niektórych rzeczy nie trzeba szczegółowo opisywać, bo taki opis może męczyć. mam tu na myśli przygotowania bohaterki do imprezy:)) ale to takie moje odczucie :)
www.azylstracencow.blog.pl
Witaj!
OdpowiedzUsuńW końcu zebrałam się żeby przeczytać i skomentować, co tu masz do zaoferowania. I szczerze mówiąc naprawdę mi się podoba, co tu widzę. Masz dobry styl pisania, zdania są odpowiednio rozbudowane, a wszystko opisane z dużą dokładnością. Choć z tą dokładnością troszeczkę moim zdaniem przesadziłaś. Chodzi mi tutaj o scenę, w której Lydia szykuje się na imprezę. Cały ten proces mógłby być spokojnie zamknięty w kilku zdaniach. Nie musiałaś się aż tak rozpisywać na ten temat :D.
Ciekawi mnie ta lekka rozbieżność w przedstawieniu Lydii. W prologu wydaje się mieć dość wszystkiego, jakby była zmęczona życiem. Tymczasem w pierwszym rozdziale jest typową, rozpieszczoną nastolatką z problemami typowymi dla dzieciaków z bogatymi rodzicami, jak nie przekroczenie wysokiego jak na nasze realia debetu na karcie kredytowej. Poza tym, dwie wycieczki do centrum handlowego jednego dnia to trochę za dużo, przynajmniej w moim odczuciu.
Póki co Lydia pozostaje mi obojętna. Nie wzbudziła we mnie jakichś szczególnych uczuć, które sprawiłyby, że bym ją polubiła. Zastanawiam się, czy ten wypadek jakoś na nią wpłynie. I kim był ten chłopak, który ją wyciągnął. Czyżby nasz tytułowy wampir?
Pozdrawiam serdcznie i życzę weny.
Imienniczko, witaj!
UsuńCieszę się, że wpadłaś i poniekąd moje opowiadanie przypadło Ci do gustu. Mam nadzieje, że nie zawiodę Cię kolejnymi opowiadaniami i zostaniesz na dłużej. Jeśli będziesz czytać dalej to na pewno się dowiesz kim był "tajemniczy" brunet. Pozdrawiam!
Cześć!
OdpowiedzUsuńPrzeglądam ostatnio różne blogi i tak oto tu trafiłam :)
Od razu rzucił mi się w oczy tytuł: Wampir i Milionerka. Coś o wampirach? Czemu nie, lubię je. Ciekawa byłam, jak przedstawisz tytułową milionerkę. Jak widzę udało ci się pokazać ją w całkiem dobrym świetle. Osobiście sama nienawidzę bogaczy, więc... nie to, że nie lubię głównej bohaterki :D Polubiłam ją. Jak to bogaci ludzie, lubi zakupy, nie oszczędza w pieniądzach i ma najlepszy sprzęt. Jak również jest najpopularniejszą osobą w szkole. Nawet nieźle.
Jednak przyznam, że zaintrygował mnie ten brunet na końcu. Czyżby tytułowy wampir?
Czekam na kolejny post :) Pozdrawiam i zapraszam również do mnie
http://runiczni.blogspot.com/
Liczę, że również wpadniesz :D
Cześć.
OdpowiedzUsuńCo tutaj taka cisza? I czemu ta cisza tak długo trwa?
Kiedy kolejny rozdział?
Czekam i powiadom mnie czy zawiesiłaś tę historię, porzuciłaś, czy zamierzasz ją kontynuować, bo nie wiem czy jest sens tutaj ciągle zaglądać, skoro np nie masz zamiaru już więcej niczego na tym blogu opublikować.
sie-nie-zdarza.blogspot.com
prawdziwa-legenda.blogspot.com
Cześć.
UsuńJak najbardziej mam zamiar kontynuować WiM, lecz w ostatnim czasie mam lekkie opóźnienia, jeśli tak można określić obecny stan. Mam nadzieję, równie wielką co wy, że już niedługo opublikuję świeżutki rozdzialik :)
Bardzo spodobał mi się prolog, więc postanowilam czytać dalej, ale trochę wymeczyl mnie ten rozdział, głównie przez zbyt szczegółowe opisy, jak np kąpiel czy malowanie paznokci, które wedlug mnie są zbędne i tylko spowalniają akcję. Ale spodobała mi się końcówka i zaciekawiłas mnie, kim może być ten facet, więc będę czytać ^^
OdpowiedzUsuńOpisy tych monotonnych czynności był zaplanowane, miały czemuś służyć. Bardzo mnie cieszy fakt, że zaciekawiłam :)
Usuń